Witajcie:-) Oto kolejna "Kluseczka" przygotowana na mrozy. Tym razem w nausznikach. Powiem Wam, że nie lubię nosić czapek, mam tak od dziecka. Mama opowiadała mi, że kiedy nakładała mi czapeczkę na spacerze, to włączałam od razu "syrenę", którą wyłączałam po zdjęciu czapki;-) Do dzisiaj ich nie lubię. Jedynie marzną mi uszy, bo tak w czapce to się zawsze gotuję. Może idąc za przykładem aniołka przemyślę nauszniki;-)
Zimowa Kluseczka - aniołek z masy solnej |
Podobnie jak dwie poprzednie "Kluseczki" również i ta pomalowana została perłowymi farbami. Jakoś się do nich przekonałam. Do tej pory sięgałam po nie sporadycznie i to bardziej malując jakiś detal niż całość. W przypadku zimowych "Kluseczek" moje perłowe farby przechodzą renesans. Wyjątkowo mi podpasowały. Chyba przez to, że nadają aniołkom takiego słodkiego wyrazu, a w tym przypadku to bardzo pożądane. Podoba mi się też powyższe zestawienie kolorystyczne. Taki niebieski z energetyczną pomarańczą poprawiają nastrój. Zwłaszcza, gdy za oknami od trzech tygodni praktycznie nie widać słonka, tylko wszechobecną szarość.
Dzisiaj rano upiekłam na poprawę nastroju sernik. To moje ulubione ciasto. Próbowałam znaleźć jakiś ciekawy przepis na to ciasto w wersji wegetariańskiej, bez jajek. Przetestowałam kilka przepisów z netu, ale to nie było to. Postanowiłam więc sama wymyślić jakiś przepis i powiem Wam, że udało mi się stworzyć naprawdę smaczne ciasto. Ostatni raz piekłam sernik na swoje urodziny, specjalnie ze względu na Wikusię. Potem całymi miesiącami nie piekłam nic. Teraz wróciłam ze swoim autorskim przepisem. Bardzo żałuję, że nie może go ona posmakować. Na pewno byłaby nim zachwycona...Upiekłam go już trzeci raz i zawsze wychodzi dobry, niestety ma jedną wadę - bardzo szybko znika;-)
Wywiesiłam też karmnik dla sikorek. Bardzo lubię te małe ptaszki, są takie pozytywne, chyba przez to żółte ubarwienie. Takie małe promyczki słonka o tej porze roku. Pierwszego dnia karmnik miał kilkoro gości. Drugiego stał się chyba czymś w rodzaju okolicznej jadłodajni, bo przylatują do niego ptaszki jak taśmociągiem. Nawet wróbelek się pojawia. Wróbelki zawsze kojarzą mi się z Wikusią. Pamiętam jak zapytałam ją jakim chciałaby być ptaszkiem, to odpowiedziała mi, że wróbelkiem. Od tego czasu zawsze gdy je widzę, widzę też mojego Aniołka... Sikorki niby malutkie, a nienasycone. Wciągają słonecznik w ilościach hurtowych, ale mam za to darmową "telewizję";-) Mąż też bardzo lubi je oglądać, zawsze pyta czy są jakiś ptaszki w karmniku. Cóż, są praktycznie zawsze odkąd wstanie słonko, aż do jego zachodu. Jak już się ściemnia, ostatnie ptaszki kończą kolację i tak następnego dnia od nowa. Cóż, jak się rzekło słowo, to trzeba teraz będzie karmić te głodomory do wiosny.
Miłego dnia Kochani, bardzo dziękuję za Waszą obecność, za komentarze, maile. Tradycyjnie już kończąc - zdrowia i miłego dnia Wam życzę.
..alez zaciekawiłaś mnie tym przepisem wegetariańskim na sernik!!! Może się kiedyś nim tutaj z nami podzielisz?:)
OdpowiedzUsuńA czy umiesz zrobić takiego aniołka, który by się nie podobał..?:)))
Tak, i ja od jakiegoś już czasu dokarmianie ptaszkowych istotek zaczęłam. Od rana do wieczora jest ruch tuż przy kuchennym oknie:) niebywałe, ile ich się zlatuje!!:) A i owszem, wróbelki też są:)
Dobrze napisałaś, że to zastępca telewizji!!:) Taki przyrodniczy program rozrywkowy:)))) i to w dodatku na żywo!:)
Pozdrawiam cieplutko:)*
Prawda? Takie małe ptaszki, a można je oglądać non stop. Może napiszę kiedyś przepis na ten sernik, moim zdaniem jest naprawdę smaczny, ale jak wiadomo to wszystko kwestia gustu;-) Miłego dnia.
UsuńTo będę wyglądać przepisu na horyzoncie;) hihi:))
UsuńBardzo ładne połączenie kolorów. Ja bez czapki nie wyobrażam sobie mrozów. I do tego musi być taka szczelnie zakrywająca uszy. Nie lubię jak mi marzną uszy;)
OdpowiedzUsuńNo ja też marznących uszu nie lubię, ale czapek też. Jedną ewentualnie toleruję- taką bardzo ażurową, ale i to w ostateczności;-)
Usuńpiękny anioł, cieszę się że do nas wróciłaś! :)
OdpowiedzUsuńNo nie mogę, ale śliczny aniołek!! I te kolory... Cudo!
OdpowiedzUsuńAle cudny anioł! Bardzo mi się podoba.
OdpowiedzUsuńPrzesliczny. Co do ciast uwielbiam wszystkie ale naj z bita smietana
OdpowiedzUsuńŚliczny aniołek, ma taką uroczą buźkę i te oczka...wzruszyły mnie Twoje wspomnienia i smutno się zrobiło...ale dobrze, że tworzysz, pieczesz ciasta...
OdpowiedzUsuńTeż jestem ciekawa Twojego sernika, to moje ulubione ciasto, choć ostatnio cukier mnie odstrasza.
Moja córcia też ściąga wszystkie czapki a i ja nigdy nie nosiłam. Ale tak mniej więcej w wieku 35 lat zaczęłam nosić i już sobie nie wyobrażam wyjść bez czapki w mróz. Zimno mnie aż boli, nie mogę go znieść. Ot, taka zmiana przyszła wraz z wiekiem.
A i do mnie głównie mazurki teraz przylatują.
Wszystkiego dobrego życzę i pozdrawiam cieplutko.
Mi smutno jest cały czas. Staram się coś robić, ale tego nie da się ani zapomnieć, ani zepchnąć na bok. Towarzyszy mi to wszystko jak oddechowi wydech...
UsuńMoja Babciunia zawsze wiesza na drzewku przed oknami werandy słoninkę i inne przysmaki dla ptaszków. Potem schowana cichutko podgląda je :) I ja uwielbiam to robić.
OdpowiedzUsuńAniołek jest piękny :*
Jest w tym coś miłego, takie podpatrywanie natury. Teraz też zerkam za okno i patrzę jak tam sobie podskakują te maluchy na śniadanku;-)
Usuń