czwartek, 19 czerwca 2014

Twórczy impas...

Witajcie:-) Mamy drugą połowę czerwca, praktycznie wakacje, chociaż dzisiejsza pogoda mogłaby temu przeczyć. Od końca marca praktycznie nic nie stworzyłam nowego. Z wyjątkiem kolczyków z fimo. Ani jeden aniołek, aniołeczek z mojej ukochanej masy solnej nie powstał. Anioły, które tworzyłam w marcu jak zaklęte zastygły w kuchni na brzegu blatu i spoglądają na mnie gdy jestem w domu...Wyglądają jakby spały. Pozostawione same sobie i przykryte woalem niepamięci. Przestałam tworzyć, bo w moje życie wkradła się sytuacja, której nigdy bym się nie spodziewała. Wciąż nią żyję. Moja ukochana Wiktorka jest właśnie w połowie radiologii po dwóch chemiach. Jeszcze kilka tygodni będzie w Warszawie w Centrum Zdrowia Dziecka. Staram się z nią tam być. Dzięki kochanej rodzinie mam taką możliwość. Olu, Michale- jeszcze raz serdecznie Wam dziękuję.
Teraz jestem u siebie. Mam mnóstwo aniołów do wykonania jako podziękowania za okazaną nam pomoc. Obiecałam też mojemu Bratu, że wykonam na rzecz fundacji Wiktorki aniołki z masy solnej i kolczyki fimo, które będą sprzedawane jako cegiełki. Miałam się zabrać za to od rana. Korzystając z faktu, że jestem u siebie i mam teraz na to czas. Jednak jakoś wciąż coś mnie odciąga od pracy. Jakby jakaś część mnie bała się sięgnąć po masę solną, którą tak ukochałam...Sama nie wiem dlaczego, chyba ze strachu, że pierwszy raz w życiu będę miała pustkę w głowie, brak pomysłów...Kocham tworzyć anioły, od pierwszego którego stworzyłam, ale... nigdy nie myślałam, że będę je tworzyć w takim celu. Nie raz przygotowywałam prace przeznaczane na cele charytatywne, ale nie wpadłabym na to, że będę je kiedyś przygotowywać, by pomóc własnej bratanicy...
Zawsze tworzyłam w atmosferze radości, twórczego uniesienia, otoczona morzem pięknych zapachów, skąpana w fali pomysłów i marzeń. Nigdy nie tworzyłam niczego pod wpływem złości, żalu czy innych temu podobnych doznań. Chciałam by moje prace dawały radość i były nią przesiąknięte. Chyba tego się teraz właśnie boję...że nie mam w tej chwili tej swojej radości w takim stopniu w jakim bym chciała. Serce mi podpowiada, by skupić się nie na tym, a na uczuciu miłości, które czuję do tej małej istotki. Tego też się będę trzymać. Niech więc ta miłość mnie prowadzi i sprawi, że będę w stanie stworzyć coś specjalnie dla niej, na przekór wszystkiemu. Wierzę, że podczas tworzenia część nas jak za dotknięciem magicznej różdżki wsiąka w tworzone przedmioty, że właśnie na tym polega piękno rękodzieła. Trzymajcie za mnie kciuki. Mam nadzieję, że uda mi się w końcu przełamać i zabrać do pracy.
Dziękuję też przy okazji wszystkim, którzy okazują mi i całej mojej rodzinie tyle wsparcia i serca. Dziękuję za pomoc i zrozumienie.