Witajcie:-) Dzisiaj nie pokażę nic ze swojej twórczości, będzie to za to post o tym jak tworzę, o moich ulubionych detalach uprzyjemniających pracę. Dzięki temu dowiecie się przy okazji troszeczkę więcej o mnie:-)
Tworzenie stanowi ogromną, integralną część mojego życia i pewnie też stąd mam parę "nawyków". Po pierwsze mam zasadę, że nigdy nie tworzę gdy jestem wzburzona. Nie ważne czy miałam malować, lepić, rzeźbić czy robić coś innego. Wychodzę z założenia, że w parce powinno się wkładać serce i pozytywne emocje, a nie "negatywną energię". Wcześniej muszę się uspokoić, a jak wszystko wróci do normy- mogę wyżyć się artystycznie. Tworzenie to dla mnie proces holistyczny. Angażuję w to całą siebie. Lubię tworzyć w towarzystwie pięknej muzyki. Wyjątkowo ukochałam sobie muzykę medytacyjną, relaksacyjną, indyjską, mantry, etc. Fantastycznie jest słuchać też w zimie nagrań z odgłosami natury, gdy jeszcze za oknami ptaszki nie zajmują się śpiewem;-) Do muzyki dołączam zapachy. To kolejny zmysł, który pobudzam podczas tworzenia. "Włączam" kominek do aromaterapii i napełniam go kilkoma kropelkami olejków eterycznych. Najczęściej łączę ze sobą dwa olejki. W ten sposób tworzę sobie przyjemną atmosferę. W zależności od tego co i z czego tworzę, dobieram różne zapachy. Czasami jest to lawenda z winem różanym, innym razem zapach drzewa sandałowego z pomarańczą, rumianek z kwiatem jaśminu, eukaliptus z grapefruitem, etc. Olejków i kompozycji zapachowych mam sporo, więc mogę za ich pomocą stworzyć mnóstwo ciekawych i rozbudzających zmysły połączeń. Najczęściej kupuję je w sklepie indyjskim, który bardzo lubię odwiedzać. Nie byłabym sobą, gdybym nie wyszła choć z jednym nowym olejkiem z niego;-) Najczęściej wychodzę z minimum dwoma: jeden dla mnie drugi dla męża;-) O tym jak zapachy działają na człowieka mogłam się przekonać nie raz;-) Parę tygodni temu, gdy zima zagościła za oknami, wlałam do kominka zapach tulipanów i kwiatów wiosennych i zamiast zimowych aniołów, stworzyłam wyjątkowo wiosenne obsypane milionem kwiatów;-) Taka aromaterapia to cudowna rzecz. Można poprawić sobie samopoczucie, zlikwidować ból głowy, zrelaksować się lub tak jak ja umilić sobie czas podczas tworzenia:-) Lubię też palić kadzidełka, ale z racji kompromisu, gdy mąż jest w domu staram się ich unikać;-) Gdy maluję na przykład mandale, zapalam sobie też świece. W ogóle gdy tylko mogę to z nich korzystam. Mają w sobie coś magicznego, mogłabym godzinami patrzeć na ich płomień;-) Wieczorami zamiast lamp, zapalamy z mężem morze światełek. Cały pokój tonie w ich blasku. Podczas tworzenia lubię, gdy towarzyszy mi choć jedno "światełko". Jeżeli jest to możliwe, to wybieram jakieś słoneczne miejsce. Nie ma nic bardziej przyjemnego niż promienie słońca, które wesoło tańczą po stole lub blacie, etc. Zmysł wzroku więc też dołączam do "twórczej palety". Zmysł dotyku to ten najbardziej wyczulony podczas tworzenia. Z tego powodu tak kocham pracę z masą solną, gliną czy pastele olejne, które można palcami rozciągać, smużyć, zachowują się wtedy jak plastelina. Nie ma na świecie doskonalszego "narzędzia niż ludzkie ręce";-) Do kompletu powinnam dołączyć zmysł smaku;-) Nie jem jednak gdy tworzę, ale często robię sobie zieloną herbatę z jaśminem do picia. Tak oto zamknęłam pięć zmysłów w cały proces tworzenia. Szósty zmysł to już inwencja twórcza;-) Jak się okazało podczas pracy twórczej angażuję wszystkie zmysły, z czego tak naprawdę zdałam sobie sprawę w trakcie pisania tego postu. Kiedy działamy w zgodzie z naturą i samym sobą, tak się właśnie dzieje:-) Przestrzeń dopasowuję tak, by była jak najbardziej przyjemna i inspirująca, a pomysły same wpadają do głowy. Nawet się człowiek nie musi zastanawiać co chce zrobić, wystarczy się "poddać procesowi tworzenia", a rzeczy stworzą się same;-)
No to było by dzisiaj na tyle;-) Nieco odmienne wydanie postu, ale czasami dobrze wprowadzić sobie jakieś urozmaicenie. Życzę wszystkim miłego dnia i serdecznie witam nowych obserwatorów:-)
Agnieszko ale ty dzisiaj romantycznie napisałaś post aż się odprężyłąm - również palę dużo swieczek tych włąśnie zapachowych - kocura fajowego wymodziłaś buziaki ślę Marii
OdpowiedzUsuńTak mnie jakoś dzisiaj naszło;-) A stworek na zdjęciu to "Pan Kot" przywieziony z mojego ukochanego Dźwirzyna znad morza. Była to miłość od pierwszego wejrzenia. Po kilku latach sadzę, że odwzajemniona;-)
UsuńJa mam zasadę, że nie tworzę gdy nie mam pomysłu lub chęci. Jeżeli robię coś na siłę to z pewnością nie będę zadowolona z efektu.
OdpowiedzUsuńFaktycznie czytając sam opis człowiek się wycisza i uspakaja. Bardzo mnie zainspirowałaś i chyba sama wypróbuję stworzyć dla siebie podobną atmosferę, bo brzmi to niesamowicie relaksująco, wręcz terapeutycznie. A kot jest świetny !! :)
OdpowiedzUsuńArteterapia sama w sobie;-)
UsuńAgnieszko i ja odprężyłam się czytając Twój post, masz rację duży wpływ przy tworzeniu ma otoczenie i jak najbardziej jestem za aby sobie otoczenie "umilać", wtedy przyjemniej i lepiej się tworzy. Co do humoru, to ja mam tak samo, nie zabieram się nawet za tworzenie kiedy jestem zła, smutna, bądź przygnębiona, bo wiem że nie wyjdzie mi to co zaplanowałam. Świetny post Agnieszko. Pozdrawiam i życzę miłego dnia :)
OdpowiedzUsuńDokładnie, w tych samych sytuacjach wolę sobie "darować" ;-)
UsuńAgnieszko ,to jakbym czytała o sobie ...
OdpowiedzUsuńindyjska muzyka i kadzidła towarzyszą mi zawsze ....często leci też jakiś film z cyklu bolywood a jak już totalnie mi odbija to nawet sobie sari okręcam hi hi hi :)))
pozdrawiam Cię najpiękniej :)
saalam namaste :)
Namaste :-) Tak, sari, indyjskie szale, skąd ja to znam;-)
UsuńAgnieszko na moim blogu odpowiedziałam na Twoje poranne pytanie w postaci postu :))))))))))))))))
Usuńum ,szale ,biżuteria ,ozdoby ,henna i t e sprawy ....um ,czasem i tak mi odbija :))))
Dużo w tym racji Agnieszko. Jak jak zasiadam zła czy zdenerwowana do aniołów to wychodzą mi takie maszkarony ,że świat nie widział o.O . Co do muzyki jest ona bardzo często inspiracją do moich tworów, tzn pomysły są w głowie ale w wykonaniem jest duży problem, pewnie jeszcze dużo czasu minie żeby moje ręce chciały zrobić to co pomyśli głowa :D
OdpowiedzUsuńNatomiast świeczki zapachowe zostawiam na wieczór bardziej przydają się w innych okolicznościach :D
Jaki miły odprężający wpis :) Masz rację Agnieszko, że nie da się tworzyć będąc wzburzonym i najpierw trzeba się wyciszyć i uspokoić, bo i tak nic nie wyjdzie. Też lubię twórczo pracować gdy jest ładna pogoda i świeci słońce, choć wcale nie musi być ciepło. Pozdrawiam ciepło.
OdpowiedzUsuńTo tak samo jak ja, słońce ma świecić, ale temperatura do tak 22-23 stopni mi wystarczy;-)
UsuńNiezwykle inspirujący wpis:)
OdpowiedzUsuńsprawiłaś, że przez chwilkę byłam u Ciebie :)
OdpowiedzUsuńMiło poczytać o kimś kreatywnym ;-)
OdpowiedzUsuńOj Aga zazdroszczę :) W fajnym klimacie tworzysz. Uwielbiam światło świec i zapachy pobudzające wyobraźnię. Ja najczęściej lepię w pośpiechu ( wiecznie czas goni ) na blacie kuchennym, w otoczeniu garnków.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Tak, lubię celebrować te chwile. Wypełniają tak dużą część mego życia, że powinny takimi być;-)
UsuńCzasami dla odmiany i taki post trzeba napisać :) Podzielam zdanie, że najgorsze co może być to tworzenie czegoś w złości lub gdy nie mamy na nic chęci ani ochoty. Przecież robimy to co kochamy :)
OdpowiedzUsuńI ten spokój oraz cały rytuał jaki tworzysz podczas tworzenia widać w Twoich pracach :).
OdpowiedzUsuńPrzelane jest na nie całe piękno :).
Bardzo się cieszę, staram się właśnie dać coś z siebie gdy tworzę, by prace były pozytywne i pełne ciepła:-)
UsuńAż mi zapachniało tymi olejkami:)))
OdpowiedzUsuńFajnie napisałaś , ja czasami nic nie robię przez dłuższy okres , aby działać muszę mieć czas , spokój i pomysł. Jak działam zapominam o jedzeniu i o bożym świecie. Pozdrawiam cieplutko.
OdpowiedzUsuńBardzo pięknie napisane! Musi być u Ciebie niezwykle klimatycznie... I widzę u nas wiele podobieństw :) Nastrój przy tworzeniu czegokolwiek jest niezbędny - nieraz przygotowania do jakiejkolwiek pracy zajmują mi za dużo czasu... mój synek budzi się z drzemki i pozostaje tylko wszystko posprzątać :D Przy tworzeniu zazwyczaj towarzyszy mi Andrea Bocelli, a ostatnio wpadłam na płytę Jose Cura i Ewy Godlewskiej - pięknie nastrajają :) Zawsze mam przy sobie jakieś słodycze i kawkę, więc zmysł smaku również się u mnie liczy, i jedna tylko różnica: gdy jestem rozzłoszczona, zagniewana, i tylko spojrzę na moją modelinę - to cała złość w momencie przeradza się w niezwykle pozytywny power. I co najciekawsze - moja modelina zawsze wtedy ze mną niezwykle dobrze współpracuje :D Bardzo miło było przeczytać Twojego posta, poznać Cię troszkę lepiej :) Pozdrawiam serdecznie :) PS. Mój mąż też nie lubi wszelkich kadzidełek ;)
OdpowiedzUsuńWspaniały wpis !!!
OdpowiedzUsuńObudziłaś moją wyobraźnię, wenę twórczą.
Teraz to wszystko o czym napisałaś buja w mojej wyobraźni i tworzy wspaniałe widoki.
Odprężony, oczytany i mądrzejszy o kolejne ciekawe rzeczy postaram się zrobić coś nowego.
P.S. Dziękuję za odwiedzinki. A jeśli posiadasz storczyki , które uwielniasz, to zapraszam tutaj...
http://kleksowy.blogspot.com/2014/02/co-ma-wspolnego-storczyk-z-cynamonem.html
Nawet mnie zaciekawiło.
Pozdrawiam :)
Tak, już odwiedziłam stronę i poczytałam:-) Nie wiedziałam, że cynamon ma też takie zastosowanie:-)
UsuńJak miło mi się czytało Twój post.Ten kocur wygląda świetnie.Chyba zostanę na dłużej i poczytam i pooglądam więcej .Pozdrawiam serdecznie:)
OdpowiedzUsuń