Witajcie:-) Przez weekend pomęczę Was jeszcze moją filcowaną biżuterią. W nowym tygodniu (mam nadzieję) pokażę Wam aniołki, które wierzę, że uda mi się na dniach zrobić. Nawet nie wiecie jak się za nimi stęskniłam. Tworzenie aniołów ma w sobie coś naprawdę magicznego;-) Uwielbiam prace, które w 100% można zrobić samemu, gdzie nie wykorzystuje się półfabrykatów;-) Z drugiej strony nie będę Was okłamywać, bo składanie czegoś z półproduktów też sprawia mi mnóstwo przyjemności. Kocham tworzyć i nic na to nie poradzę, nawet nie będę się starać;-)
Oto broszka, którą podobnie jak resztę filcowanej biżuterii wykonałam jeszcze latem. Składa się z trzech "poziomów", a w środku ma błyszczący, szklany koralik odbijający światło.
Broszka jest mięciutka i pasuje do wielu rzeczy. Można nią ozdobić ubranie, doczepić do torebki, zimowej czapy lub płaszcza. Co prawda nie zmienia kolorów jak kameleon, ale posiada zdolności wpasowywania się do otoczenia;-)
Muszę Wam jeszcze koniecznie powiedzieć, że Babcia jest już w domu:-) Małymi krokami wraca do siebie. Cudownie móc ją odwiedzać w domu, a nie w sali szpitalnej:-)
Skoro wzięło mnie na dygresje od tematu filcowanej biżuterii, to powiem Wam jeszcze, że śniło mi się dzisiaj między innymi (mam wiele snów w nocy), że poszłam karmić kaczuchy;-) Ostatni raz byłam "u nich" kilka dni temu i mam wyrzuty sumienia, że tak strasznie zimno, a one pewnie tam głodne biedactwa. Mówię o całym ptasim inwentarzu wodnym nad Brdą;-) Kaczuszki, łabędzie, mewy, a do tego gołębie, kawki, wrony, a nawet kruk;-) Wszystko prosi o kawałek jedzenia. Zimno, wszystko zamarza, deficyt pokarmu oczywisty. Żal tych stworzonek. No to kupuję pieczywo bez zakwasu, zbieram co się nadaje w domu i idę karmić te "worki bez dna";-) A potem człowiek tylko pamięta te wpatrzone w niego oczyska, które wciąż głodne, z nadzieją wpatrują się w niego ... i śnią mu się one po nocach;-) I powiedzcie co zrobić, gdy za oknami -16 stopni i człowiekowi ruszyć się nie chce z domu nawet na chwilkę... Trudno, trzeba będzie się ubrać na cebulkę i wymrozić, w końcu ja zaraz zjem śniadanie w ciepłym domu, a te biedne, boże stworzonka mogą co najwyżej liczyć, że może cudem ktoś im dzisiaj coś rzuci...bo w taką pogodę, możecie wierzyć mało kto chodzi na spacery brzegiem rzeki;-) No to ja uciekam zaraz na "misję", a Wam życzę miłego dnia! :-)
Super !!!! mówiłam ci że wszystko będzie dobrze z babcią - Agnieszko zajmuj się nią i poświęcaj dużo czasu ile ci tylko starczy
OdpowiedzUsuńa broszka jest cudna - ale cię wzięło tera na inną technikę - no cóż musze cię pochwalić bo ja taka sama jestem - buziaczki dla ciebie i wielkie dla babci Marii
Piękna ozdoba!
OdpowiedzUsuńPiękniusia broszka Agnieszko :)
OdpowiedzUsuńDużo zdrówka dla Babci <3
Pozdrowionka serdeczne :*:*:*
To filcowanie to dla mnie tajemnica ale podobają mi sie takie filcowe ozdoby:-)
OdpowiedzUsuńPiękna broszka :) Podziwiam Cię Aga. Ja czepiam się różnych technik i efekt jest taki, że masa rzeczy czeka na dokończenie, a tu już coś nowego puka do drzwi. Pomysłów nie brakuje, niestety czasu jak na lekarstwo.
OdpowiedzUsuńCieszę się z Tobą zdrówkiem Babci :)
Pozdrawiam :)
Bardzo ciekawie wygląda, super, podoba mi się :)
OdpowiedzUsuńPiękna broszka :))
OdpowiedzUsuńŚliczne. Ja z filcowaniem nie miałam jeszcze nic do czynienia, ale wybieram się w przyszłym miesiącu na kursik:)
OdpowiedzUsuń